Marta Cywińska - tłumaczka
Marta Cywińska dla portalu malyksiaze.net
Czy tłumaczenie "Małego Księcia" było pani pierwszym spotkaniem z tym światowym bestsellerem?
Marta Cywińska: Kiedy byłam małą dziewczynką i nie umiałam jeszcze czytać, moja mama czytała mi fragmenty „Małego Księcia”, a ja wyobrażałam sobie jego historię na swój własny sposób. Kiedy jako sześciolatka czytałam już sama, "Mały Książę" stał się jedną z moich najulubieńszych lektur dzieciństwa.
Jak to się stało, że zdecydowała się pani na tłumaczenie "Małego Księcia"?
MC: Mnogość tłumaczeń to mnogość doświadczeń. Tak też potraktowałam translatorskie spotkanie z „Małym Księciem”. Kiedy podjęłam się tłumaczenia, byłam młodą kobietą patrzącą na przekład literacki w sposób idealistyczny, szukałam bardziej aktualnych terminów i określeń. Podczas tłumaczenia nowatorskie skojarzenia konsultowałam z ośmioletnim podówczas czytelnikiem.
Język francuski jest właściwie pani drugim językiem. Czy w związku z tym tłumaczenie "Małego Księcia" było jakimś szczególnym wydarzeniem czy po prostu kolejnym zadaniem w bogatym życiu tłumacza?
MC: …raczej romantycznym podejściem do dotychczasowych pozytywistycznych tłumaczeń. W Polsce w dalszym ciągu pokutuje stereotyp monotematycznego romanisty. Tłumacz to jedno z wcieleń poetyckiego kameleona. To doświadczenie związane z „Małym Księciem” wpłynęło także na moje zainteresowania naukowe – w tym tzw. „doświadczenie pustyni”.
Jest pani jedną z dwunastu osób w Polsce, które podjęły się tłumaczenia "Małego Księcia". To chyba nie jest komfortowa sytuacja, bo zawsze tłumacz naraża się na porównanie z innymi tłumaczeniami, szczególnie sentencji, które zapadają w pamięć jak choćby "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".
MC: Tłumacze zazwyczaj panicznie boją się porównań, moją pasją jest komparatystyka literacka, więc równowaga między bojaźnią a pasją została zachowana.
"Mały Książę" pełen jest zdań, które funkcjonują w naszej świadomości samodzielnie. Czy ma pani jakiś swój ulubiony cytat lub fragment?
MC: „- Proszę cię, narysuj mi baranka ...”. W tej prośbie dziecięcość spotyka się ze światem dorosłych. Kiedy małe dziecko prosi mnie, bym coś mu narysowała, rysuję oczywiście baranka! I sama w takiej chwili, choć przez moment, znów czuję się małą dziewczynką.